Opis filmu: Młoda księżniczka Anna (Audrey Hepburn) wyrusza w podróż po Europie. Jest już bardzo zmęczona
wszystkimi wystąpieniami i
przemówieniami jednak nie daje tego po sobie poznać i cały czas z uśmiechem wita tłumy ludzi.
Jednak, gdy jest w Rzymie coś w niej pęka i postanawia uciec. Udaje zwykłą dziewczynę i zwiedza
miasto. Robi to, na co zawsze miała ochotę. Jej tropem cały czas podąża znany dziennikarz(Gregory Peck), który szuka okazji
by trochę zarobić na takiej sensacji.
Milena
„Rzymskie wakacje” to film, który ma swoją magię i urok. Która
z dziewczyn nie marzyła kiedykolwiek
o tym by być właśnie księżniczką? Od lat
karmiono nas bajkami, jakie to cudownie jest życie księżniczek, które tylko czekają na swojego księcia na białym koniu. Lecz ta produkcja pokazuje jak tak naprawdę jest trudne życie przyszłej władczyni. To nie
sielanka, tylko obowiązki i
procedury, których trzeba przestrzegać. Także ostrzegam jest to bajka dla kobiet, a nie dla
dziewczynek, które wciąż marzą o królewskim życiu. Lecz sama
historia urzeka i na pewno chciałaby ją przeżyć każda z nas.
Spotkać mężczyznę, który będzie się nami opiekował, dogadzał. I chociaż przez jeden dzień mógłby spełniać wszystkie nasze zachcianki. Aczkolwiek sądzę, że marzenia Anny są dla nas
codzienności.
Wyjście do fryzjera, czy na lody to nie
są nasze najskrytsze pragnienia. Jako
kobieta oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o czarującym Gregorym Pecku. Swoją postawą, gestami i
czarującym uśmiechem podbił moje serce.
Nie można także zapomnieć o Audrey, która za tę rolę zgarnęła Oscara. Para ta idealnie komponuje się razem na planie a oglądanie ich historii to czysta przyjemność.
Ania
Wakacyjna sielanka przedstawiona w tym filmie w połączeniu z historią miłosną jest wspaniałą bazą dla idealnej
komedii romantycznej. No i owszem jest to film, który wątkiem romantycznym wręcz ocieka. W „Rzymskich wakacjach” znalazło się wszystko, co
powinno się znaleźć w klasycznym romansie, czyli początkowa niechęć głównego bohatera
do głównej bohaterki, przekorne dialogi,
piękna sceneria „wiecznego
miasta” oraz tajemnica, która wychodzi na jaw dopiero na sam koniec. To właśnie zakończenie tak ujmuje w tym filmie. Bez zbędnych słów i gestów, jedynie
przez spojrzenia dowiadujemy się więcej o uczuciach, jakimi się darzy para bohaterów, niż w przeciągu całości obrazu. Tu
nasuwa mi się refleksja, że w życiu jest
podobnie, że wymowne spojrzenie w wielu
przypadkach więcej potrafi
zdziałać, niż potok niepotrzebnie wypowiedzianych
zdań. W „Rzymskich wakacjach” tą ujmującą atmosferę, zawdzięczamy, przede wszystkim, grze aktorskiej Audrey
Hepburn i Gregora Pecka. Mieli jednak ułatwione
zadanie, bo w życiu prywatnym
również przez pewien okres czasu czuli do
siebie przysłowiową „mięte”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz