Lata trzydzieste i czterdzieste nazywane są złotymi latami Hollywood. W tym okresie powstało wiele tysięcy produkcji o wszelakiej tematyce. W latach 50. natomiast następuje rozkwit telewizji ujawnia się kolejny wymiar przekazu. Wśród filmów z tego wspaniałego okresu 30 lat są filmy o tematyce dla każdego, romanse jak np. „Przeminęło z wiatrem” czy „Rzymskie wakacje” , filmy dla młodzieży z Jamsem Deanem , westerny z Johnem Wayne'em, i w końcu dwa gatunki brylujące musicale i filmy gangsterskie. W tamtych latach mimo wielkiego kryzysu i początków zimnej wojny ludzie zbierali się w kinach w rekordowych ilościach, nie tylko dlatego , że każdy mógł znaleźć coś szczególnie dla siebie. Trzeba zauważyć jedno, w filmach tych nie było kipiących seksem scen, szalonych pościgów samochodowych, zaskakujących efektów specjalnych, ani oczywiście wizji 3D. Co więc poruszało w tych filmach? Odpowiedź jest prosta. Ludzi poruszały dwa czynniki. Pierwszym była historia. Filmy te zazwyczaj opowiadały historie realne, takie które rzeczywiście miały prawdopodobieństwo zdarzenia, z bohaterami z którymi widz się utożsamiał. Ideały natomiast płynące z tych historii często miały bardzo moralizatorski wydźwięk. Drugim czynnikiem byli aktorzy. Zawód aktora przez ostatnie dziesięciolecia zmienił nieco swój wydźwięk. Dziś aktorem może być każdy w złotych latach Hollywood jeżeli nie potrafiłeś być świetny zarówno w roli gangstera co księdza, do tego fenomenalnie nie tańczyłeś i nie śpiewałeś, nie miałeś prawa nazywać się aktorem. Aktor kiedyś uważany był za artystę, nakreślającego zarys postaci grą. Dziś niestety o tym zapomniano. Reżyserzy bardziej niż na talent zwracają uwagę na popularność lub jedynie na aparycję gwiazd.
Jeszcze kilka lat temu można by śmiało powiedzieć, że świat kompletnie zapomniał o klasykach kina i ich wielkiego formatu gwiazdach. Stacje telewizyjne skupiły się głównie na nowościach filmowych, masówkach, które swoim banalnym żartem lub kiczowatą akcją pozyskałyby jak największą ilość mało wymagających widzów. Jednak ostatnimi czasy coś się zmieniło. Moda vintage zrobiła furorę początkowo jedynie na wybiegach, z czasem jednak zaczęła czerpać inspiracje z kina złotej trzydziestki. Na koszulkach, kubkach, biżuterii a nawet bieliźnie można znaleźć wizerunki Audrey Hepburn, Jamesa Deana czy Marilyn Monroe. Ciekawe, że akurat te gwiazdy zostały w ten sposób wyróżnione , możliwe, że głównie ze względu na ówczesny swój wiek. Jako młode i atrakcyjne osoby stały się największym wabikiem dla rzeszy nowej generacji wielbicieli. Te trzy wielkie postacie sprowadzono do rangi zwykłej taśmowej masówki, najsmutniejsze jest jednak to że większość osób nosząc wizerunek w ogóle nie znają ich artystycznego dorobku. Noszą ich podobizny zawieszają je na ścianach jedynie dlatego, że jest to modne. A co z nieco takimi gwiazdami jak Fred aster John Wayne, Natalie Wood, Paul Newman czy nasz ukochany Gene Kelly. Niektórzy nasi rówieśnicy nie mają bladego pojęcia kim oni byli i jak wielki talent posiadali jednocześnie noszą podobizny ich kinowych rówieśników. Owszem plusem tej komercjalizacji złotego kina jest to, że stacje znów zaczęły puszczać te filmy,ale niestety tylko z najpopularniejszą wcześniej wymienioną trójką.
My jednak nadal wierzymy, że era złotego kina powróci i to w wielkim stylu. Chodzi mi tu nie tylko o zachwyt i podziw kinematografią lat 30,40 i 50, ale także o tworzenie nowych filmów, bazujących na koncepcji starego kina. Czyż nie brakuje nam takich musicali jak właśnie „Deszczowa piosenka”, czy komedii romantycznych a la „Śniadanie u Tiffaniego” czy westernów takich jak. „Butch Cassidy i Sundance Kid”. Jesteśmy przekonane o tym, że za parę lat filmy , które będą następcami tych wspaniałych filmów tak jak „Artysta”będą zgarniać Oscary jeden po drugim, a my siedząc w sali kinowej pierwszy raz od dłuższego czasu będziemy w stanie powiedzieć jesteśmy dumne, z tego co oglądamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz