Opis
filmu: „Deszczowa piosenka”
(Singin' in the Rain) to musical wyreżyserowany
w 1952 roku przez Stanley’a Donena i Gene’a Kelly’ego. Główne role odgrywają sam Gene Kelly, Donald O'Connor oraz
Debbie Reynolds. Akcja filmu rozgrywa się
w czasach, kiedy to producenci filmowi walczą z trudnościami
wiążącymi się z wprowadzeniem filmów dźwiękowych.
Okazuję się, że aktor, który był
genialny w produkcjach niemych nie zawsze będzie się
sprawdzał w partiach mówionych. Jednak wspaniały aktor Don Lockwood wraz z
przypadkowo poznaną początkującą
gwiazdą Kathly Selden
poradzą sobie z tym
problemem doskonale.
Milena
Oglądanie tej produkcji to czysta
przyjemność i radość. Myślę,
że chociaż minęło już
tyle lat od jej powstania, blask tego filmu nadal nie gaśnie. Piosenki z tego musicalu na
bardzo, ale to bardzo długo
zapadają w pamięć i nie można się ich tak łatwo
pozbyć z głowy. ;) Na pewno po obejrzeniu „Singin’ in the rain” każdy, kto będzie
zmuszony iść gdziekolwiek
podczas deszczu, zapragnie tak jak główny bohater porzucić
parasol i szybkie uciekanie do domu i podśpiewując tą znaną
melodię zacznie dosłownie tańczyć w kałużach. Hmm, no może nie każdy mniej spontaniczni ludzie po prostu
przypomną sobie o tej
scenie i melodii. ;] Jednak jedną
z moich ulubionych scen jest gdy Kathly, Don i Cosmo śpiewają „Good Morning”. Tą
piosenką mam znowu ochotę śpiewać
codziennie rano. ;) Jako wielka fanka stepowania, tym bardziej uwielbiam
wszystkie sceny tańczone.
W tym filmie naprawdę
trudno mi wybrać jedną, najlepszą scenę. Ach nie może
też zapomnieć o Linie Lamont i jej ‘wspaniałym’ głosie,
za każdym razem, gdy się pojawia i mówi cokolwiek, ciężko powstrzymać się od śmiechu.
Uważam, że cały musical od początku
do końca jest genialny,
jest klasyką samą w sobie. I każdy kto jeszcze go nie oglądał, powinien to natychmiast zrobić! ;)
Ania
Kiedy
miałam pięć lat obejrzałam wraz z mamą swój pierwszy musical. Była nim właśnie
„Deszczowa Piosenka”. Z tej dziewiczej projekcji pamiętam jedynie ostatnią scenę. Gene Kelly,wtedy dla mnie dziwny pan tańczący w deszczu na samym środku ulicy, śpiewał piosenkę „I'm singing in the rain". Scena ta wywarła na mnie tak ogromne wrażenie, że potem za każdym
razem kiedy padał deszcz,
naśladowałam tego ekscentrycznego pana,
rozbryzgując każdą napotkaną
kałużę, przy okazji brudząc moje piękne czerwone kalosze. Temu filmowi
zawdzięczam jedno z najpiękniejszych wspomnień z okresy mojego dzieciństwa. To właśnie ten film zapoczątkował moja miłość nie tylko do starego amerykańskiego kina, ale do kina w ogóle.
Nic
więc nie będzie dziwnego w tym, że w mojej recenzji będę wielbiła
"Deszczową Piosenkę" pod niebiosa. Film ten jest tak
wielką dawką endorfin w czystej postaci, że powinno się go sprzedawać na receptę w razie chronicznej chandry.
Przezabawne sceny, świetne
dialogi, wspaniała gra
aktorska tworzą niemal
bajkowy klimat epoki. Natomiast choreografia, to artyzm w najczystszej postaci.
Kunszt z jakim aktorzy perfekcyjnie wykonują każdy
ruchy powinien być
inspiracją dla każdego współczesnego tancerza. Natomiast piosenki,
ciepłe i melodyjne naładowane są taką burzą
emocji, że widz tylko
czeka kiedy spadnie na niego fala pozytywnych uczuć. Na koniec sama kreacje Gene'a
Kelliego, jedno słowo -
mistrzostwo. Dziś już nie ma tak wszechstronnie
uzdolnionych aktorów. Ten film polecam każdemu, niezależnie
od wieku, płci, czy upodobań filmowych. Coś co jest tak dobre, tak mocno trącające doskonałością, powinno być
docenione przez jak największą rzeszę ludzi i nigdy, przenigdy, niezapomniane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz