Opis filmu: Bing Crosby ("Białe Boże Narodzenie") gra Franka Elgina,
dawnego gwiazdora musicalu, którego karierę zniszczył alkohol, a który marzy o powrocie na estradę. William Holden ("Bulwar Zachodzącego Słońca") jest pnącym się w górę reżyserem
z Broadwayu, który
szuka nazwiska do swego nowego przedstawienia. A Grace Kelly ("Okno na
podwórze") jest tytułową
"Dziewczyną z prowincji", wyrozumiałą żoną
Franka, świadomą
zarówno
słabości
męża, jak i przeczuwającą złe
intencje Holdena.
Ania
Film,
podczas którego odczuwałam
wręcz fizyczny ból. Opowieść oparta na sztuce teatralnej, której nikt nigdy, za żadne pieniądze świata, nie powinien przekształcać w film. Bo o ile na sztukę teatralną
nadaje się znakomicie, to
filmem jest beznadziejnie marnym. Rozwleczona fabuła, do tego przewidywalna, raczy widza
tak wszechogarniającą nudą, że
nie sposób
nie odpłynąć w senny letarg. Ja sama byłam bliska zaśnięcia trzy czy cztery razy, ale wytrwale zmuszałam się do oglądania
z nadzieją, że coś mnie wreszcie poruszy. Niestety się zawiodłam. Gdy zobaczyłam
napisy końcowe odczuwałam jedynie ulgę. Mimo wszystko jednak na uwagę zasługuje gra aktorska legendarnej już Grace Kelly. Przyszła księżna Monako tak fenomenalnie zagrała tytułową
bohaterkę, że za rolę zgarnęła statuetkę
Oscara, wprawiając w
zaskoczenie ówczesnych
krytyków
filmowych. Ponoć do
nagrody za najlepszą
pierwszoplanowa rolę żeńską
w 1954 roku wszyscy typowali Judy Garland za rolę w musicalu „Narodziny Gwiazdy”. Ku zaskoczeniu światka
filmowego wygrała jednak
Kelly. Prawdopodobnie zaważyły opinie kobiet, które utożsamiały
się z bohaterką graną przez gwiazdę.
Idealnie ukazała kobietę silną i twardą
mimo przeciwności jakie
zgotował jej los. Miło się na nią
patrzy, bo jako fanka mody vintage podziwiam jej stylizacje, ale przede wszystkim
miło jej się słucha. Właśnie rola Grace Kelly nieco ratuje w
moich oczach ten film.
Milena
„Za
każdym wielkim człowiekiem stoi wielka kobieta” ten cytat najlepiej obrazuje „Dziewczynę z prowincji”. Ten film pokazuje nam jak prosta, z
pozoru zwyczajna kobieta radzi sobie z przeciwieństwami losu. Może
ten film nie ma porywających
dialogów
czy wartkiej akcji, jednak warto go obejrzeć nawet tylko po to, aby zobaczyć piękno kobiecej siły.
Na początku nawet ja dałam się zmanipulować
słabemu, uzależnionemu od alkoholu Frankowi i myślałam, że
to Georgia chce zawładnąć jego życiem, bo jej straciło już
sens. Jednak powoli odkrywamy, że
to ona chroni męża, przed
całkowitym upadkiem.
Podziwiam ją za to, że pomimo tego, że miała szanse na lepsze życie
i mogła odejść nadal pozostała wierna. Jest to prawdziwe przywiązanie „na dobre i na złe”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz