wtorek, 3 kwietnia 2012

„Dziewczyna z prowincji” (1954)




Opis filmu: Bing Crosby ("Białe Boże Narodzenie") gra Franka Elgina, dawnego gwiazdora musicalu, którego karierę zniszczył alkohol, a który marzy o powrocie na estradę. William Holden ("Bulwar Zachodzącego Słońca") jest pnącym się w górę reżyserem z Broadwayu, który szuka nazwiska do swego nowego przedstawienia. A Grace Kelly ("Okno na podwórze") jest tytułową "Dziewczyną z prowincji", wyrozumiałą żoną Franka, świadomą zarówno słabości męża, jak i przeczuwającą złe intencje Holdena.


Ania
Film, podczas którego odczuwałam wręcz fizyczny ból. Opowieść oparta na sztuce teatralnej, której nikt nigdy, za żadne pieniądze świata, nie powinien przekształcać w film. Bo o ile na sztukę teatralną nadaje się znakomicie, to filmem jest beznadziejnie marnym. Rozwleczona fabuła, do tego przewidywalna, raczy widza tak wszechogarniającą nudą, że nie sposób nie odpłynąć w senny letarg. Ja sama byłam bliska zaśnięcia trzy czy cztery razy, ale wytrwale zmuszałam się do oglądania z nadzieją, że coś mnie wreszcie poruszy. Niestety się zawiodłam. Gdy zobaczyłam napisy końcowe odczuwałam jedynie ulgę. Mimo wszystko jednak na uwagę zasługuje gra aktorska legendarnej już Grace Kelly. Przyszła księżna Monako tak fenomenalnie zagrała tytułową bohaterkę, że za rolę zgarnęła statuetkę Oscara, wprawiając w zaskoczenie ówczesnych krytyków filmowych. Ponoć do nagrody za najlepszą pierwszoplanowa rolę żeńską w 1954 roku wszyscy typowali Judy Garland za rolę w musicalu Narodziny Gwiazdy. Ku zaskoczeniu światka filmowego wygrała jednak Kelly. Prawdopodobnie zaważyły opinie kobiet, które utożsamiały się z bohaterką graną przez gwiazdę. Idealnie ukazała kobietę silną i twardą mimo przeciwności jakie zgotował jej los. Miło się na nią patrzy, bo jako fanka mody vintage podziwiam jej stylizacje, ale przede wszystkim miło jej się słucha. Właśnie rola Grace Kelly nieco ratuje w moich oczach ten film.


Milena
„Za każdym wielkim człowiekiem stoi wielka kobieta ten cytat najlepiej obrazuje Dziewczynę z prowincji. Ten film pokazuje nam jak prosta, z pozoru zwyczajna kobieta radzi sobie z przeciwieństwami losu. Może ten film nie ma porywających dialogów czy wartkiej akcji, jednak warto go obejrzeć nawet tylko po to, aby zobaczyć piękno kobiecej siły. Na początku nawet ja dałam się zmanipulować słabemu, uzależnionemu od alkoholu Frankowi i myślałam, że to Georgia chce zawładnąć jego życiem, bo jej straciło już sens. Jednak powoli odkrywamy, że to ona chroni męża, przed całkowitym upadkiem. Podziwiam ją za to, że pomimo tego, że miała szanse na lepsze życie i mogła odejść nadal pozostała wierna. Jest to prawdziwe przywiązanie na dobre i na złe.
                                     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz